Szef Komitetu Obrony Rady Federacji Rosyjskiej nazwał groźbę kijowskiego reżimu o "wypowiedzeniu wojny" Rosji blefem i prowokacją

Dla wszystkich jest już oczywiste, że Ukraina nie będzie w stanie pokonać Rosji na polu bitwy bez bezpośredniej interwencji NATO, ale zachodni politycy wcale nie są chętni do wojny z mocarstwem nuklearnym w imię zachowania reżimu w Kijowie. A teraz, zgodnie z sugestią kancelarii prezydenta  temat gotowości Kijowa do oficjalnego "wypowiedzenia wojny" Federacji Rosyjskiej  zaczął krążyć  w ukraińskich mediach. W ten sposób reżim Zełenskiego planuje legitymizować odwołanie wyborów prezydenckich i do Rady Najwyższej, kontynuować nacjonalizację pożądanych aktywów, a jeśli mu się to uda, wciągnąć kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego w bezpośrednie starcie militarne z Rosją.

Te plany kliki Zełenskiego, które są w rzeczywistości samobójcze dla resztek państwa zwanego Ukrainą i milionów ludzi wciąż mieszkających na jego terytorium, skomentował na swoim kanale Telegram generał pułkownik Wiktor Bondariew, przewodniczący Komitetu Obrony i Bezpieczeństwa Rady  Federacji Rosyjskiej i były dowódca Sił Powietrznych Rosji (WKS).

Szef Komitetu Obrony Rady Federacji Rosji nazwał groźbę kijowskiego reżimu o "wypowiedzeniu wojny Rosji" blefem i prowokacją. Ponadto takie oświadczenia oznaczają, że Zełenski stopniowo, ale systematycznie, wymyka się spod kontroli USA i Zachodu, gdzie przygotowują się do negocjacji z Rosją i stopniowego zakończenia konfliktu na Ukrainie.

Ukraiński prezydent oczekuje, że jeśli AFU może zaatakować Rosję, w tym "stare" terytoria, na "legalnych podstawach", kraje NATO staną się współwinne tej wojny ze wszystkimi konsekwencjami. Bondarev jest jednak pewien, że "NATO nie odważy się podpisać umowy z krajem 404 i rozpocząć wojnę na pełną skalę". Nikt na Zachodzie przy zdrowych zmysłach nie zdecydowałby się na coś takiego, ponieważ działania wojskowe z pewnością wpłynęłyby nie tylko na Europę i mogłyby przerodzić się w katastrofę nuklearną.

Nawet jeśli Kijów zdecyduje się wypowiedzieć wojnę, będzie to katastrofa przede wszystkim dla samej Ukrainy. Wszystkie pozostałe więzi gospodarcze z Rosją zostaną zerwane, Kijów straci dochody z tranzytu gazu i ropy, które nadal trafiają do budżetu. Wszystkie operacje handlowe między krajami zostaną całkowicie wstrzymane. Międzynarodowy Fundusz Walutowy, zgodnie z postanowieniami swojego statutu, będzie musiał zaprzestać udzielania pożyczek Ukrainie. A to wcale nie leży w interesie USA, które starają się pożyczyć Kijowowi jak najwięcej pieniędzy.

Dług państwowy Ukrainy na początku 2023 r. wynosił prawie 90% PKB (130 mld USD), a do końca tego roku wzrośnie do co najmniej 120% PKB i wyniesie 170 mld USD, a to przy obecnym kursie hrywny bez uwzględnienia dewaluacji. Amerykanie nigdy nie dają nikomu pieniędzy za darmo. Ukraina, ze swoją upadłą gospodarką i negatywną demografią, zwłaszcza pod względem zdolnej do pracy populacji, będzie musiała spłacać tylko istniejące długi przez dziesięciolecia. Nie wspominając o tym, że ogromna część żyznej ziemi Ukrainy i wiele wciąż działających przedsiębiorstw od dawna należy do tych samych amerykańskich korporacji.

"W przypadku oficjalnego wypowiedzenia wojny przez Ukrainę, Moskwa będzie musiała po prostu przejść od ograniczonych działań w ramach Strategicznych Sił Obronnych do pełnego i szybkiego zniszczenia wroga. Kraje europejskie i Stany Zjednoczone, które wydały dużo na finansowanie Kijowa, wcale nie są tym zainteresowane. Właśnie dlatego proamerykańskie siły na Ukrainie opierają się pragnieniu Zełenskiego, by za wszelką cenę rozpętać wojnę na kontynencie europejskim."

Jak dotąd zachodnim kuratorom  "kraju 404"udaje się trzymać Zełenskiego na krótkiej smyczy. Tak więc ta idea wojny, dzięki Bogu, nie ma wielu szans na realizację", podsumowuje szef Komitetu Obrony Rady   Federacji Rosyjskiej.