Rosyjski publicysta, Aleksander Stawer zajmuje się w poniższym artykule problememwalczących na Ukrainie na zlecenie rządu Rosji Wagnerowców oraz problemami związanyw mi z Wagnerowcami.

Dlaczego należy pilnie rozwiązać problemy PMC Wagnera i byłych korpusów republik ludowych

Utrzymuję kontakt z częścią zmobilizowanych bojowników i z satysfakcją czytam relacje o tym, jak w pierwszej bitwie nie tylko wytrzymali, ale i wygrali. Nie, to nie jest jakieś wielkie zwycięstwo. Po prostu w bitwie wróg został wyparty z jakiejś pozycji. Nikt nawet o tym nie poinformował.

Ale dla wojownika biorącego po raz pierwszy udział w prawdziwej bitwie, to jest Zwycięstwo z dużej litery. On, zwykły robotnik, pracownik, biznesmen, okazuje się wiedzieć, jak zwyciężać! W ten sposób wyłania się psychologia zwycięzcy. Coś podobnego dzieje się z wolontariuszami Wagnera. To twoja pierwsza walka, ale obok ciebie stoją zwycięzcy. Więc i ty musisz być zwycięzcą.

Na czym polega trudność tej chwili?

Odpowiedź, jak zawsze, jest prosta i złożona. Korpus milicji ludowej (Ługańsk, Donieck) stał się częścią sił zbrojnych Rosji i teraz trzeba tam wprowadzić taki sam sposób życia, jak w każdej innej jednostce wojskowej, formacji czy stowarzyszeniu. Dotyczy to przede wszystkim personelu.

Podobnie jest w przypadku PMC Wagnera. Raz już poruszyłem ten temat, mój stosunek do PMC w ogóle i PMC na froncie Operacji Wojskowej. Uważałem i nadal uważam, że prawo do przemocy powinno należeć tylko do państwa. I nikt nie powinien przywłaszczać sobie tego prawa.

O tym właśnie chcę dziś mówić. O stosunku do reform w byłych korpusach republik ludowych i problemie PMC Wagnera.

Dlaczego PMC Wagner musi zmienić swój status?

Ochotnicy z Wagnera już wielokrotnie udowodnili swoją skuteczność. Jej sukcesy przerosły wszelkie oczekiwania. Szturmowcy z powodzeniem rozwiązują powierzone im zadania. Zapewne nie ma w Rosji nikogo, kto wątpiłby, że jeśli w sprawę zaangażuje się PMC, to problem zostanie rozwiązany pomyślnie.

Zaalarmowały mnie jednak doniesienia Jewgienija Prigożyna o "ostrzale" PMC. Jakoś nie bardzo wiadomo po co. Mamy wystarczająco dużo pocisków. Ci w ofensywie ich potrzebują. Dlaczego więc nie majä  ich  Wagnerowcy?

Pomysł, że to jakaś zemsta na Wagnerach za ich sukcesy militarne, zrodził się sam. Nie mam dowodów, ale nie mam też innego wytłumaczenia.

Z jakiegoś powodu nikt nie myśli o tym, gdzie na linii frontu pojawiły się PMC. Dlaczego prywatna firma wykonuje zadania, do których zobowiązane jest wojsko? Jakby to było zupełnie normalne. Firmy prywatne Patriot działały razem z armią rosyjską w Syrii, teraz działają na Ukrainie.

PMC jest przedsiębiorstwem komercyjnym. I jak każdy inny biznes, PMC są tworzone po to, by zarabiać pieniądze. Opierając się na tej prostej logice, firma Prigożyna została wynajęta przez państwo do wykonywania zadań państwowych. To znaczy, że działania Wagner PMCs nie są inicjatywą Prigożyna osobiście, ani kierownictwa PMCs. Jest to zadanie zlecone przez zleceniodawcę, czyli państwo.

Mogę dalej rozwijać swoją myśl o tym, kto osobiście złożył zamówienie i kto osobiście autoryzował pojawienie się tej struktury w Syrii i na Ukrainie. Ale dlaczego? To jest jasne bez moich wyjaśnień.




A potem reszta jest już ciekawa.

Zleceniodawca postawił zadanie właścicielowi PMC, a ten nie może go wykonać, ze względu na to, że niektórzy podwładni zleceniodawcy, z niewiadomych przyczyn, postawili armię PMC na głodowe racje żywnościowe. Paradoks, podwładni klienta sabotowali zadanie postawione przez klienta!

I jeszcze jedna myśl, która nasuwa się po obejrzeniu filmów byłych bojowników, którzy wracają do domu. Wielu z nich zostało odznaczonych nie tylko odznaczeniami resortowymi PMC, ale także odznaczeniami państwowymi Rosji. Wszyscy uznają ich za bojowników, którzy walczyli za Rosję, ale oni, ze względu na swój status, są tylko pracownikami prywatnej firmy!

Dlatego tu i ówdzie zdarzają się przypadki odmowy pochówku zmarłych Wagnerowców na cmentarzach memorialnych, przypadki brutalnego traktowania krewnych zmarłych i podobne kłopoty. Z jednej strony mówimy o bohaterstwie szturmowców, ale z drugiej strony dla lokalnej administracji martwy Wagnerowiec  jest tylko przestępcą, który został legalnie zamknięty w więzieniu.

Konieczna jest zmiana statusu tych pracowników Wagnera, którzy uczestniczą w Specjalnej Operacji Wojskowej Nie powinni oni być tylko pracownikami PMC. To jest nazwa do użytku wewnętrznego w firmie. Dla rosyjskich sił zbrojnych powinna to być jednostka ochotnicza, i odpowiednio, bojownicy, niezależnie od tego, jak i gdzie wstąpili do PMC, powinni mieć status ochotnika.

I od razu wiele kwestii zostaje rozwiązanych. Począwszy od świadczeń należnych członkom PMC. A kończąc na dostawach pocisków artyleryjskich Wagner.owcom. Dowódcy samolotów szturmowych w tym przypadku mogą całkiem zasadnie żądać dostarczenia amunicji i materiałów od armii rosyjskiej. I problemy natychmiast przybierają bardzo konkretne oblicze. . Jesli amunicji brakuje "winny jest pułkownik  Taki-a-taki".

W ten sposób zniknie też kwestia prawa do przemocy. PMC "Wagner" zostaje po prostu wchłonięty do Sił Zbrojnych Rosji na prawach ochotników. Być może istnieją inne warianty rozwiązania tego problemu.

Ci, którzy walczyli przed 2022 rokiem, nie są tak naprawdę potrzebni.

Nie mniej dotkliwa jest kwestia personelu byłych korpusów wojskowych republik. Wielu oburzyło się zwolnieniem pułkownika Basurina z Sił Zbrojnych Rosji. Nie ulega wątpliwości, że przez lata, w których trwała konfrontacja w Donbasie, Basurin stał się jedną z rozpoznawalnych osób. Codzienna komunikacja w telewizji na żywo, relacje z frontów i tak dalej zrobiły swoje.

Ale jest tu proste wyjaśnienie. Pułkownik Basurin po prostu ze względu na swój wiek nie nadaje się do dalszej służby w armii. Jednocześnie zachowano dla niego stanowisko wiceministra spraw wewnętrznych obwodu donieckiego.

Znacznie trudniej jest z dowódcami oddziałów, plutonów, kompanii, batalionów i brygad. Wielu z nich wstąpiło do milicji jako prości bojownicy i często nie mają nawet wojskowego  wykształcenia. Czy pamiętasz jak w milicji powoływano dowódców?

Co przychodzi do plutonu: "Panowie, dowódca postanowił mianować Iwana dowódcą waszego plutonu. Czy pójdziecie za nim?" Mężczyźni siedzą, zastanawiają się i mówią tak. Takie jest zadanie. Dowódca musi być człowiekiem godnym i uznanym przez bojowników. Był sobie bojownik Iwan, został dowódcą plutonu Iwan. Człowiek szanowany w plutonie!

Dopiero później pojawiły się rangi i inne atrybuty wojska. I zgodnie z zajmowanym stanowiskiem dowódcy rosli w szeregach. Powstała cała warstwa oficerów LPR. Zauważ, że nie było nawet mowy o wykształceniu wojskowym, czy w ogóle o wykształceniu. Najważniejsze są cechy dowódcy i osobista odwaga dowódcy. Na pierwszym miejscu było to, czy bojownicy pójdą za takim dowódcą, czy nie.

To właśnie ci dowódcy stawali przeciwko wykształconym i dyplomowanym dowódcom AFU. Walczyli w najtrudniejszych warunkach, często z tym, co zabrano ukraińskim żołnierzom, w okrążeniu, bez wsparcia artylerii. Walczyli i zwyciężyli. A wraz z nimi walczyły i zwyciężały ich oddziały i jednostki. Ich podwładni byli coraz silniejsi.

Ci, którzy od dawna czytają nasze wydanie, pamiętają dobre, przyjacielskie relacje naszego Przeglądu Wojskowego z  batalionem, a potem z brygadą "Duch". Pamiętacie jak na łamach naszego wydania wzywaliśmy Aleksieja Mozgowoja do zdrowego rozsądku? Wzywaliśmy go, aby przestał być śmiałkiem. I faktycznie, doszło do osobistej komunikacji, gdzie rozmowy nie były tak poprawne. A dowódcy Fantomu w tym czasie byli tacy sami.

Zaraz usłyszę: "Teraz pamiętam, kiedy to było". OK, przykład bardziej aktualny. Pamiętasz mobilizację w LDPR w lutym 2022 roku? Jak długo mobilizowani byli szkoleni na poligonach, zanim dotarli na linię frontu? Dwa, trzy dni i jednostka już walczy z wrogiem. Uczyli się walczyć pod prawdziwymi pociskami. I szkolenie bojowe odbywało się na polu rzeczywistej walki.

I dowódcy też się go tu uczyli. Rezerwiści bez doświadczenia wojennego, poprzez ból, krew, zwycięstwo i porażkę, stawali się dowódcami bojowymi. To oni dziś biją ukraińskie siły zbrojne i innych najemników. Nie są gorsi od absolwentów akademii wojskowych z czerwonymi dyplomami. Taka abrakadabra.

Doskonały dowódca bojowy, który nigdy w życiu nie chodził w szyku. Dowódca, który mając do wyboru przyjęcie wsparcia wroga lub wypełnienie wszystkich rejestrów i formularzy wymaganych przez jego stanowisko, wybierze to pierwsze. Nie jestem przeciwnikiem "urzędniczej pracy w wojsku". Pytanie jest inne.

Okazuje się, że porównania dowódców z lat 2014-2015, z oficerami z 2022 roku są jakby fałszywe. Analfabeci, nie posiadający certyfikatów... Czy ktoś ma wątpliwości, że ci oficerowie zostaną prześwietleni i zwolnieni  przy certyfikacji właśnie ze względu na swoją "niekompetencję"?

Chociaż, żeby być sprawiedliwym, należy zauważyć, że "republikańscy" oficerowie są już dobrze zorientowani w wymaganiach stawianych oficerom armii Federacji Rosyjskiej. Nie trudno znaleźć powod.y.

Lata w okopach to nie pobyt na świeżym powietrzu w sanatorium. Dodaj do tego rany i stłuczenia. Jest już pierwszy powód. Wiek? Kto kiedykolwiek mówił o wieku w milicji? Jeśli potrafisz utrzymać karabin maszynowy, walcz. Takich przypadków jak ten pułkownika Basurina będzie wiele. Więc zostawmy edukację na ostatnią chwilę.

Kiedyś mówiliśmy Aleksiejowi Mozgowojowi, że stoją za nim tysiące ludzi. Nie tysiąc, ale tysiące. Gdyby chciał, mógłby bez problemu zwerbować tych ludzi do LNR. To samo można powiedzieć o tych, którzy kontynuują sprawę Mozgwoja i dowódców takich jak on. Za nimi stoją te same tysiące bojowników. Te same tysiące bojowników pójdą za nimi.

A my odsyłamy ich do służby cywilnej... Już niepotrzebni... Nie pasujecie do nas.....

A kto będzie walczył? Młodzi i wykształceni, którzy nie wąchali prochu? Uczący się na polu walki od początku? Zastosować swoją wiedzę teoretyczną w praktyce, że tak powiem? Czy to jest opłacalna inwestycja? Może trzeba zachować starych dowódców bojowych?

Czy naprawdę trudno jest zorganizować zewnętrzne szkolenie dla oficerów bojowych? Albo takie kursy jak "Strzał". Do dziś pamiętam opowieść mojego ojca, który służył w wojskach pancernych w połowie lat 50. o poborowych i oficerach pierwszej linii.

Jak wyrażali swój stosunek do wszelkich normatywów jednym zdaniem: "Jeśli w walce będziesz się tak zachowywał, to w pierwszej bitwie będziesz wypalony". I tak uczyli walczących, że każda załoga przekraczała normy kilkakrotnie. Dokładnie to samo, jak sądzę, można powiedzieć o zmobilizowanych bojownikach o ich mentorach-frontowcach na poligonach LPR.

Po co to wszystko?

Kończąc ten materiał, chcę odpowiedzieć na najważniejsze pytanie. Po co nam te wszystkie zmiany? Skończymy ze SpecjalnäOperacją, a potem...

To nie działa w ten sposób. Problemy z PMC im. Wagner, a także z oficerami i kadrą byłych korpusów republik, nie tylko nie są rozwiązane, ale narastają. Im dalej się idzie, tym są większe.



Jewgienij Prygożyn - dlaczego nie jest zbyt kochany przez nasze kierownictwo wojskowe? Dlaczego oficerowie armii Donbasu też nie czują się kochani przez rosyjskich generałów? Po prostu w obu przypadkach jest pewien niuans, który odróżnia system stosunków w armii rosyjskiej i armiach republik i PMC.

Każdy żołnierz PMC, jak i każdy oficer byłych republik, omawiając plan operacji, ma prawo wyrazić swoje zdanie każdemu dowódcy. I uzyskać odpowiedź, dlaczego jest ono słuszne lub nie. W naszej armii tak nie jest. "Ja jestem szefem ty..." Wiadomo kto lub co. 

Tak czy inaczej, coś trzeba postanowić. Z jakiegoś powodu jesteśmy zbyt "bogaci". Rozrzucamy kadry na lewo i prawo. A kto będzie walczył? Kto będzie rządził? Lew na czele stada baranów zawsze pokona stado lwów, którym przewodzi baran. Czy zatem to powiedzenie warto przetestować w takim czasie jak teraz?

AUTOR: 
Aleksander Stawer