Jak działa rosyjska armia oraz prywatna armia Wagnera- zwycięzcy z Soledaru? Poniżej artykuł rosyjskiego publicysty Romana Skoromochowa. Na końcu link do artykułu anty-wagnerowskiego.

Soledar zostało zdobyte w ciągu dwóch tygodni, przedtem przez długi czas nic się tam nie działo, wróg był okopany. Wagnerowcy wzięli Soledar w kleszcze, a po tym podzielili  je na części. Słonia, jak to się mówi, nie można zjeść w całości, trzeba go jeść w kawałkach. Oddziały wroga zostały przyszpilone, te które odmówiły poddania się zostały zniszczone - Jewgienij Prigożin

Rosyjskie Ministerstwo Obrony zadało sobie wiele trudu, aby przypisać sobie zwycięstwo Wagnera, ale pod naciskiem faktów zostało w końcu zmuszone do przyznania, że rosyjskie MON nie miał żadnych zasług w zdobyciu Soledaru. To jest plus, ale nie będziemy analizować tego faktu, mówimy o czymś zupełnie innym.

Zanim jednak przejdziemy do tematu pozwolę sobie cofnąć naszych czytelników do przeszłości. Konkretnie do czasu reform pana Sierdiukowa. Wtedy zaczęto niszczyć armię radziecką i tworzyć armię rosyjską. Praktycznie ta, którą dysponuje dziś państwo. Ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami.

Czego chciał Anatolij Sierdiukow i co zrobił?

Usunął z armii ok. 223 tys. oficerów oraz 140 tys. chorążych i majstrów. Lwia część oficerów znajdowała się w szeregach  od "majora do pułkownika", żołnierzy kontrktowych  i chorążych zwalniano. Potem nastąpiła reakcja łańcuchowa zwolnień personelu i urosła do tego stopnia, że prezydent-elekt Dmitrij Miedwiediew wydał w 2011 roku rozkaz powrotu do armii około 70 tysięcy oficerów, bo naprawdę nie było komu służyć.

Następnie Serdiukow nakazał rządowi znacznie (prawie trzykrotnie) zwiększyć pensje ocalałych oficerów i dostał  ogromną sumę na dozbrojenie armii i marynarki. Już wtedy pisaliśmy o tych 20 bilionach rubli. Suma  wydawała się fantastyczna.

Następnie rozpoczęto reorganizację dywizji w brygady. Mniejsze stałe brygady miały być gotowe do walki w ciągu godziny, czego dywizje po prostu nie mogły zrobić.

Outsourcing. Sprawami krajowymi zaczęły zajmować się firmy cywilne. Żołnierze przestali dbać o sprawy porządkowe, a doniesienia o "otrzęsinach" i znęcaniu się nad nowymi drastycznie zmalały. Zwłaszcza, że okres służby został skrócony do jednego roku.

Zaczęto rozwiązywać problem mieszkań dla funkcjonariuszy.

W sumie wszystko było dość łagodne, armia z rokiem obowiązkowej służby wydawała się być filtrem dla tych, którzy chcieli iść na kontrakt, a kwestia armii zawodowej, nie tak dużej, ale dobrze wyszkolonej i wyposażonej, rysowała się pozytywnie.

Jednak marzenie o nowoczesnej profesjonalnej armii nie było skazane na spełnienie. Pomysł powołania instytutu sierżantów, którzy miał zastąpić oficerów chorążych, poniósł sromotną klęskę. Z jakiegoś powodu sierżanci, którzy mieli stać się trzonem armii opartej na modelu i podobieństwie armii amerykańskiej, nie podpisywali kontraktów. Również z szeregowymi nie było tak radośnie, jak by to było pożądane, dlatego należało zapomnieć o całkowicie kontraktowej armii zawodowej i pozostawić mieszaną.

Przeciągające się reformy Serdiukowa-Szojgu doprowadziły do tego, że armia rosyjska stała się tym, co widzimy dzisiaj. Dobre czy złe, po prostu nie mamy innej armii.

Ale nagle okazuje się, że armia, na którą co roku wydaje się miliardy rubli (w 2022 roku otwarta część budżetu wojskowego Rosji wyniosła 1 067,3 mld rubli, część zamknięta, co zrozumiałe, jest nieznana) i która z niewiadomych przyczyn nie może wykazać się skutecznością, ma konkurenta. Jest nim  prywatna firma wojskowa.


Bardzo ciekawe byłoby porównanie budżetu Ministerstwa Obrony Rosji i PMC Wagnera na jednego żołnierza. Czyli ile pieniędzy przeznacza się na utrzymanie jednego żołnierza w każdej z tych armii.  Wiadomo, że różnica między Ministerstwem Obrony a PMC będzie ogromna..

Czytając relacje z frontu, nie sposób nie zadać sobie pytania: "Dlaczego nie wszystko jest tak, jak powinno być?

Rzeczywiście, dlaczego WSZYSTKIE mniej lub bardziej sensowne działania widzimy tylko ze strony PMC, a cała armia rosyjska jest w permanentnym marazmie?

Wielu pyta dziś: dlaczego PMC, których obsada została zwerbowana przez Prigożyna w więzieniach, nie tylko walczy, ale robią to kompetentnie i (co ważne) skutecznie? To nonsens, gdy przestępcy rekrutowani z kolonii karnych są nagle skuteczniejsi od "niezniszczalnych i legendarnych" czerwonoarmistów?
Chodzi o ogromną motywację walczących  wszeregach Wagnera, której po prostu nie da się wyciszyć ani zniekształcić.


Jednak na pytanie o skuteczność najlepiej odpowiedział sam Prigożyn:

"Jeśli chodzi o liczne pytania dziennikarzy o "myśliwych" Wagner PMC, to skąd ta skuteczność.

Po pierwsze, walczą od wielu lat. To chyba najbardziej doświadczona armia w dzisiejszym świecie.

Po drugie,  to, że wszystkie zadania wypełniają sami. Mają samoloty, pilotów-bohaterów, którzy nie boją się śmierci, mają MANPAD-y wszelkiego rodzaju, obronę przeciwlotniczą, która zestrzeliła ogromną liczbę samolotów wroga, artylerię wszystkich kalibrów, czołgi, BMP, jednostki szturmowe, które praktycznie nie mają sobie równych.

Po trzecie, najważniejsze, doskonale dopracowany system dowodzenia i kontroli. PMC Wagner słyszy wszystkich, każdy może wypowiedzieć swoje zdanie. Wszystkie rozmowy kończą się "Jakie są inne opinie i co jeszcze jest potrzebne do wykonania zadania?". Wszyscy na ziemi są słyszani, dowódcy konsultują się z bojownikami, a dowództwo doradza dowódcom.

Jak się podejmie decyzję, to się ją realizuje, nikt nie może "zawrócić", plus brutalna dyscyplina, która daje nam takie możliwości.

Dlatego też Wagner PMC poszedł do przodu i będzie szedł do przodu."

I tu trudno jest coś dodać.

Rzeczywiście, nie należy lekceważyć doświadczeń wagnerowskich bojowników w różnych częściach świata. A to, że wielu niezbyt inteligentnych ludzi próbuje dziś przedstawiać bojowników PMC jako "mięso mielone", jest po prostu bzdurą. Szkielet Wagnera został uformowany dawno, ponad 10 lat temu, a dziś ci ludzie z pierwszych oddziałów to najcenniejsze kadry dla dowództwa firmy. A jest ich bardzo dużo. Są zahartowani przez walki  w Afryce i na Bliskim Wschodzie.

Kto powiedział, że PMC Wagnera to sami kryminaliści, których nie można oszczędzać, rzucając ich do frontowych ataków? Oczywiście coś takiego może sobie wyobrazić tylko osoba o płytkim umyśle lub ci po drugiej stronie. Bojówki PMC mają doskonałych dowódców z bardzo dużym doświadczeniem bojowym, co w połączeniu ze szkoleniem bojowników w ośrodkach treningowych daje właśnie te wyniki.

Niestety, między dzisiejszym zmobilizowanym w armii rosyjskiej a ochotnikiem PMC Wagnera istnieje przepaść pod względem wyszkolenia i edukacji. "Wagner szkoli swoich zawodników lepiej z wielu powodów, a głównym z nich jest praca na wyniki.

-Każdy PMC, bez względu na to, który z nich bierzesz, pracuje na wyniki. Bo efektem pracy PMC jest reputacja i pieniądze. Im wyższa reputacja, tym wyższe ceny za usługi świadczone przez PMC. Normalne prawo rynku. Stąd są one ugotowane do perfekcji.
- twierdzi Prigożyn

Na początku swojego istnienia Wagner miał 1500-3000 żołnierzy. Na  etapie  Syrii było to już około 10-12 tysięcy. Oczywiście trudno jest zweryfikować te dane, ale operujemy tym, co jest dostępne. Bardzo trudno powiedzieć, ile ich jest dzisiaj - w Internecie dostępna jest liczba 40 tysięcy.

To jest armia, która naprawdę może przeprowadzać różne operacje. Na czele tej armii stoją doświadczeni dowódcy, którzy byli w Syrii, Republice  Centralnej Afryki, Mali i innych "punktach", o których nie wiemy.

Przy okazji kilka słów o wydarzeniach w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie Wagner operował przez trzy lata i w tym czasie rzeczywiście oczyścił terytorium z bandytów oraz wyszkolił siły zbrojne RCA pod względem doświadczenia bojowego. Biorąc pod uwagę, że wszystkie siły zbrojne RCA liczą nie więcej niż 4 tysiące ludzi, można sobie tylko wyobrazić, jaką wartość przedstawiało 300-500  bojowników Wagnera, rozmieszczonych w kraju.



Nawiasem mówiąc, w stolicy RCA, Bangui, znajduje się bardzo godny uwagi pomnik. Kompozycja ma znaczenie, które po prostu nie może być interpretowane dwuznacznie.
To jest praca dla wyników.

Soledar to również praca na wynik. Owszem, dziś wokół sukcesu Wagnera wiruje wiele wydarzeń i opinii, ale jest to dzieło o określonym wyniku. Dziś prywatnej firmie udało się zrobić to, czego nie mogło zrobić całe rosyjskie Ministerstwo Obrony z zastępami odznaczonych generałów. Oczywiście jest to porządny policzek dla Ministerstwa Obrony, ale co zrobić, gdy PMC odniesie większy sukces?

Nasuwa się pytanie: czy to nie jest przyszłość rosyjskiej armii, którą 20 lat temu widzieli reformatorzy?

Mobilna, wyszkolona i dobrze uzbrojona, a co najważniejsze - zawodowa armia?

Widać, że jak na razie wszystko wygląda bardzo prowizorycznie. Samoloty i śmigłowce, które niedawno zostały odpisane od rosyjskich sił powietrznych, czołgi dostarczone przez Ministerstwo Obrony i wszystko w tym duchu, ale jest motywacja i jest wynik!

Sytuacja nie jest łatwa, bo podczas gdy bojownicy Wagnera pastwili się nad słoniem zwanym Soledarem i kończyli, co robiła armia rosyjska? Oprócz niszczenia codziennie 300 ukraińskich żołnierzy i czterech pick-upów? Nic.

I okazuje się, że tłum generałów i pułkowników, milionowa armia (ok, nie bierzmy pod uwagę marynarki wojennej, oszczędzimy ją) z ogromną ilością sprzętu, do tego 300 tysięcy zmobilizowanych - to wszystko jest gorsze pod względem efektywności od prywatnej armii liczącej około 5 dywizji?

A nie zapominajmy, że Wagner PMC mają kontrakty na całym świecie, więc nie wszyscy działają na Ukrainie, część jest na kontraktach, część na szkoleniach. Myślę, że w każdej chwili na frontach we wszystkich kierunkach jest nie więcej niż 10-15 tysięcy bojowników.

Zastanawia, zwłaszcza po tym, jak własni znajomi opowiadają, jak pięknie odbywają się wizyty "outsiderów" z różnych sztabów ze stopniem pułkownika i wyżej. Jednak i o tym powiedziano już wystarczająco dużo.
Co odróżnia PMC od wojska?

Prigożyn nie powiedział, ale mam informacje od jego bojowników, może nie powinniśmy się dziwić, że w tym środowisku są nasi chwilowo nieobecni czytelnicy. Tak więc według jednego byłego bojownika I Korpusu DNR NM, a obecnie wagnerowca (w ogóle kategorycznie nie dyskutują o swoim bycie), główną różnicą nawet od milicji ludowej jest po prostu oszałamiająco szybka reakcja dowództwa na zmieniającą się sytuację. Responsywność to bardzo ważny element, na równi z zapasem amunicji.

O godzinowej koordynacji nalotów czy wykorzystaniu artylerii w armii rosyjskiej powiedziano już tak wiele, że nie warto powtarzać. Łańcuch informacji z PMC jest znacznie krótszy, a przy tym  znaczenie pozostaje. A pociski lecą na prawdziwe cele.

Działania PMC Wagnera pokazały, czym może być zmotywowana (a ja nazwałbym ich super zmotywowanymi bojownikami), mobilna, zwinna, odpowiednio wyposażona w broń i amunicję armia. Nawet jeśli pod względem wyposażenia technicznego ustępuje regularnej armii.

A to nie zaczęło się wczoraj. Jeszcze w Syrii rozmawiano o czasach, gdy Wagner szturmował najbardziej niewygodne punkty umocnione przez terrorystów, a potem  zamiast naszych sił wkraczały oddziały syryjskie z rozwiniętymi sztandarami i przy ryku fanfar.  Tak było. To było, nie ma się co wstydzić.

Ale w tych warunkach PMC zdobyła doświadczenie i dowódców na wszystkich szczeblach. A teraz jest to  wykorzystywane na Ukrainie. I tu dowódcy armii naprawdę mają się czego uczyć, wiele mediów już zaczęło mówić, że jednym z głównych problemów rosyjskiego dowództwa jest całkowita niechęć do uczenia się i przyswajania doświadczeń innych. Tak nie  powinno być.

W ogóle kierownictwo kraju i wojska dobrze by zrobiło, gdyby patrząc na działania "prywatnych firm" zastanowiło się nad wieloma rzeczami. Armia tak naprawdę przegrywa we wszystkim, począwszy od motywacji. Zwłaszcza w kwestii motywacji  uczestników. Dowództwo armii z jakiegoś powodu uważa, że jeśli żołnierzowi płaci się 195 tys. rubli, to armia nabywa wszelkie prawa do żołnierza i może z nim zrobić co chce.

Właściwie byłoby miło, gdyby prawda była gdzieś pośrodku. Między kłopotliwą, skomplikowaną, zarządzaną  przez nienajlepszych dowódców, rosyjską armią, a niewielkim, ale działającym jak w zegarku Wagner PMC. Dziś udowodniono skuteczność Wagnera, jak również to, że z działań firmy można czerpać bezpośrednie korzyści. Nie należy jednak liczyć na to, że dowódcy armii rosyjskiej to wykorzystają. Zanim uświadomią sobie potrzebę takich działań na Wale Frunzenskim minie trochę czasu.

W międzyczasie do akcji ruszą zawodnicy Wagner PMC. Jak powiedział lider, do przodu i tylko do przodu.
Po ,zakończeniu kampanii ukraińskiej wagnerowskie PMC będą miały nowe możliwości, które warto spróbować zrealizować, wywierając presję konkurencyjną na swoich bezpośrednich rywali z Blackwater / Academia czy Group 4 Securicor na tym samym rynku afrykańskim. A jest tam co robić.

Motywacja... to wielkie słowo. Dzisiejsi bojownicy Wagnera są zmotywowani jak żadni inni, nie tylko wolnością, którą wielu z nich otrzymuje na mocy amnestii, ale także perspektywą całkiem przyzwoitych dochodów z zagranicznych kontraktów w przyszłości. Tak wielu już mówi o chęci kontynuowania kariery wojskowej w szeregach PMC, zamiast ciągnąć wątpliwy byt skazańca kryminalnego.



Trudny wybór, prawda? Armia zawodowa na wzór PMC Wagnera, czy dzisiejsza armia rosyjska? Pytanie jest warte wiele miliardów dolarów i ludzkich  egzystencji.


Autor:

Roman Skomorochow
___________________________
Tutaj link do antywagnerowskiego artykułu z "Rzepy"
https://www.rp.pl/opinie-polityczno-spoleczne/art37795341-andrzej-lomanowski-nowi-bohaterowie-rosji-chca-udzialu-we-wladzach