Historycy zawsze temu zaprzeczali, jednak plotka o żydowskiej krwi Hitlera nie wygasła od czasu, gdy w 1946 r. Hans Frank ją potwierdził.

Amerykański badacz znalazł dodatkowe potwierdzenie w austriackim archiwum.
Adolf Hitler faktycznie miał żydowskiego dziadka. 

Kiedy siedem lat po śmierci Hansa Franka, w 1953 r., opublikowano jego wspomnienia, wywołały one sensację. Frank był powiernikiem Hitlera, jego prawnikiem od 1928 r., najwyższym prawnikiem III Rzeszy, a jako generalny gubernator na ziemiach polskich odpowiadał za represje wobec ludności polskiej. W 1946 r. został skazany na karę śmierci i stracony w norymberskim procesie głównych zbrodniarzy wojennych. W oczekiwaniu na egzekucję napisał swoje wspomnienia, zatytułowane "W obliczu szubienicy".

Jeden z fragmentów książki wzbudził kontrowersje. Hans Frank twierdził, że jego dawny mentor Adolf Hitler miał żydowskiego dziadka. Zgodnie z surową klasyfikacją norymberskich ustaw rasowych z 1935 r., byłby to "ćwierć-Żyd". Frank twierdził, że w 1930 r. odkrył, iż dziadek Hitlera był Żydem mieszkającym w austriackim mieście Graz. Siostrzeniec Hitlera, William Patrick Hitler, napisał wcześniej do Führera list z szantażem, grożąc, że ujawni tę sprawę. Hitler zlecił Frankowi, jako swojemu prawnikowi, zbadanie tej sprawy.

Czy żydowski nastolatek zapłodnił babcię Hitlera?

Podczas swoich badań, jak twierdzi Frank, natrafił na korespondencję między babką Hitlera, Marią Anną Schicklgruber z 1836 roku, a niejakim Frankenbergerem, w którego gospodarstwie pracowała Schicklgruber. Z listów tych wynikało, że mężczyzna ten miał 19-letniego syna, który zapłodnił dużo starszą służącą domową. W korespondencji Frankenberger zgodził się płacić alimenty na dziecko do 14 roku życia. Frankenberger, jak powiedział później Frank, zapłacił dobrowolnie, bez konieczności występowania matki do sądu, ponieważ unikał rozgłosu. Z punktu widzenia Hitlera problem polegał na tym, że Frankenberger, a więc także jego syn, byli Żydami.

Historycy, którzy zajmowali i zajmują się intensywnie Hitlerem, zawsze wątpili w twierdzenia Franka. Było to możliwe z trzech powodów. Po pierwsze, korespondencja, o której wspominał Frank, nigdy nie została odnaleziona w archiwach. Po drugie, inne informacje zawarte w książce Franka były błędne, co podważało wiarygodność całej pracy. I po trzecie, z całą stanowczością przyjęto, że w omawianym czasie, tj. w 1836 r., w Grazu w ogóle nie mieszkali Żydzi. Dlatego mężczyzna, który zapłodnił babkę Hitlera, nie mógł być również Żydem.

Zgodnie z popularnym przekazem Maria Anna Schicklgruber, babka Hitlera, miała nieślubnego syna o imieniu Alois. Kiedy później wyszła za mąż za Johanna Georga Hiedlera, został on ojczymem Alojzego. Po śmierci Hiedlera w akcie urodzenia Aloisa Schicklgrubera zmieniono jego nazwisko na Alois Hitler. Ponieważ nie było oficjalnego oświadczenia o ojcostwie Hiedlera, zmiana nazwiska została dokonana na podstawie zeznań świadków dopiero po śmierci Hiedlera. Nie wyjaśniono, dlaczego zmieniono nazwisko na Hitler, a nie na Hiedler.

Sax: Twierdzenie, że w 1836 roku w Grazu nie było Żydów, jest fałszywe.

To, że w książce Franka znalazły się błędne informacje, jest bezsporne. Bezsporne jest również, że listy między Schicklgruberem a Frankenbergerem, o ile istniały, nigdy nie zostały odnalezione. Można to jednak łatwo wytłumaczyć faktem, że prawdopodobnie zostałyby one zniszczone przez śledczych Franka jako niepożądany dowód. Trzeci i najważniejszy argument został jednak obalony przez amerykańskiego naukowca Leonarda Saxa. Sax, który nie jest historykiem, lecz lekarzem i ekspertem w dziedzinie gender, opublikował właśnie w prestiżowym "Journal of European History" esej, w którym przynajmniej kwestionuje, jeśli nie obala, główną tezę krytyków Franka: twierdzenie, że w 1836 r. w Grazu w ogóle nie było Żydów.

Kariera tego stwierdzenia jest wręcz zdumiewająca i nie przynosi chluby gildii historyków. W świat wprowadził ją bowiem niejaki Nikolaus von Preradovich. W 1957 r. w wywiadzie dla czasopisma "Der Spiegel" Austriak po raz pierwszy postawił tezę, że Hitler nie mógł mieć żydowskiego dziadka, wbrew temu, co przedstawił Frank, ponieważ w Grazu i całej Styrii nie było wówczas Żydów. 32 lata później Preradowicz napisał esej, w którym twierdził, że jego badania m.in. w archiwach miasta Graz wyraźnie wykazały, że w latach 1820-1860 w Grazu nie było żadnej rodziny Frankenbergerów.

Źródło było wielbicielem Hitlera

Od tego czasu wielu biografów Hitlera przyjęło ten wniosek, niezależnie od tego, czy powoływali się na źródło Preradowicza, czy nie. Na przykład najbardziej znany ekspert Ian Kershaw wyraźnie się na niego powołuje. Ale jeśli przyjrzeć się, kim był ten człowiek, ta łatwowierność jest zadziwiająca - stwierdza Sax. Preradowicz, który żył w latach 1917-2004, był bowiem prawicowym radykałem i wielbicielem Hitlera. W swoim eseju o Hitlerze z 1989 r. ani razu nie wspomina o Holokauście. W innym artykule z lat 90. napisał, że z każdym dniem coraz bardziej podziwia Hitlera. I tak oto ten na wskroś niepoważny autor miałby być niewzruszonym źródłem tego, że Adolf Hitler, którego cały światopogląd opierał się na wrogości wobec Żydów, sam nie mógł mieć żydowskich korzeni?

Sax nie chciał się na to zgodzić - i sam pojechał do Austrii, aby przeprowadzić badania na miejscu. I rzeczywiście natrafił na źródła, które zaprzeczały twierdzeniom Preradowicza. Preradovich twierdził, że do 1856 r. nie ma żadnych dowodów na istnienie Żydów w Grazu. Sax znalazł jednak dokument, który dowodzi istnienia małej społeczności żydowskiej w mieście już w 1850 r., ponieważ wyraźnie wspomina o "małej, obecnie osiadłej społeczności". To prawda, ale to byłoby jeszcze 14 lat po ciąży Marii Schicklgrauber. Sax uważa jednak za prawdopodobne, po odnalezieniu tego nieznanego dotąd lub celowo stłumionego źródła, że Żydzi w Grazu byli jeszcze wcześniej, a więc już w 1836 r.

Frankenberger mógł mieć posiadłość w Styrii

W tym czasie w Styrii, w przeciwieństwie do sąsiedniego Burgenlandu, Żydom nie wolno było oficjalnie mieszkać. W Styrii wolno im było jednak prowadzić interesy, więc Żydzi jeździli do Grazu w sprawach handlowych. Sax uważa, że żydowscy biznesmeni, tacy jak Frankenberger, oficjalnie mieszkali i byli zameldowani w jednej z gmin Burgenlandu, ale mieli też nieoficjalną i nielegalną siedzibę w Grazu, gdzie prowadzili swoje interesy. Babcia Hitlera mogła więc równie dobrze pracować w żydowskim domu i mieć dziecko z młodszym o 23 lata Frankenbergerem. Mogło to być również powodem dobrowolnych wpłat starego Frankenbergera na rzecz Schicklgruber, ponieważ prawdopodobnie obawiał się on, że mieszkając nielegalnie w Grazu, może zostać zdemaskowany w procesie sądowym.

Leonard Sax nie przedstawia oczywiście dowodu na to, że Hitler miał żydowskie korzenie. Podważa on jednak główną tezę wysuniętą przez prawicowo-radykalnego autora, który chciał uchronić Hitlera przed "oskarżeniem" o żydowskie korzenie: że w Grazu, gdzie mieszkała wówczas babka Hitlera, nie było Żydów.

Znany historyk dystansuje się

Uznany ekspert, taki jak Brytyjczyk Richard Evans, trzyma się od Saxa z daleka. Według Evansa nie ma nawet wiarygodnych dowodów na to, że Maria Anna Schicklgruber kiedykolwiek mieszkała w Grazu. Ani o tym, że w Grazu mieszkała rodzina Frankenbergerów. "Nie odnaleziono żadnej korespondencji między ojcem Hitlera a jego babką ojcowską" - powiedział Evans gazecie Times of Israel. Nie było też żadnych dowodów na to, że bratanek Hitlera szantażował go. Evans uważa, że spekulacje na temat ewentualnych żydowskich korzeni Hitlera pojawiają się, ponieważ wielu ludzi nie potrafi wyjaśnić jego głębokiego i morderczego antysemityzmu - chyba że miał ku temu osobiste powody. Leonard Sax nie kwestionuje tej krytyki - widzi wystarczający powód, by dalej swoją hipotezę badać.


Na podstawie: „Focus“12.08. 2019